W życiu każdej kobiety przychodzi taki okres, kiedy zaczyna czuć się staro. Szuka zmarszczek na czole, stosuje 10 różnych kremów, bo niby skóra robi się obwisła lub po prostu wyrzuca swoje ulubione trampki, bo w jej wieku nie wypada ich nosić.
Taki okres dopadł również mnie dokładnie przed dwudziestymi pierwszymi urodzinami. Tak, to jest ten moment, kiedy możesz parsknąć śmiechem i nawet nie będę zła, gdy pomyślisz „co ona głupia wygaduje?!”. Teraz po przetrwaniu tego okresu nawet ja uśmiecham się na samą myśl o tej sytuacji, jednak wtedy nie było mi wcale do śmiechu. Ale posłuchaj, jak to się zaczęło…
Miesiąc przed urodzinami:
Dokładnie 12 lutego zdałam sobie sprawę, że powoli zbliża się mój wielki dzień. Dzień poświęcony tylko i wyłącznie przyjemnościom. Sprawdzam datę w kalendarzu. I co widzę? W tym roku moje urodziny wypadają w piątek. „Oby nie trzynastego hehe” rzucam sarkazmem w myślach, bo akurat tak się składa, że urodziłam się 13 marca. Moje życie po raz kolejny sobie ze mnie żartuje.
Tydzień przed urodzinami:
Wszystko byłoby w porządku, bo urodziny to po prostu urodziny, gdyby nie fakt, że miałam skończyć 21 lat, a podobno wtedy człowiek przestaje się rozwijać. Straszne myśli spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Ale jak to? Że ja już nie będę mogła się rozwinąć? Że już zawsze będę po prostu 174 centymetrową Karolą? Że już nie będę miała dłuższych rąk? I gęściejszych włosów? I że mój organizm poleciał sobie w kulki i przestaje się rozwijać akurat wtedy, kiedy ani trochę nie jestem z siebie zadowolona?
W dniu urodzin:
Otwieram jedno oko. Świat nadal istnieje. Przewracam się na drugi bok i stwierdzam, że z kośćmi wszystko w porządku, nie skrzypią. Dziwne uczucie. Mając 20 lat czułam się jak nastolatka, którą można przyłapać na podjadaniu słodyczy i która jeszcze przeżywa swój okres buntu. A teraz jestem rok starsza i już wielu rzeczy mi nie wypada. Nie wypada mi telepać się przy kupowaniu papierosów mamie. Nie wypada mi wstydzić się załatwić coś przez telefon. Nie wypada wyjść z domu w pomiętej bluzce i nie umieć gotować. Nie wypada to i tamto. Dorosłość to ciężka sprawa.
Tydzień po urodzinach:
Mówi się, że człowiek z wiekiem staje się mądrzejszy. Ale wiesz co? Z wielkim przekonaniem stwierdzam, że ja się już chyba nigdy nie zmienię. Kupując papierosy nadal czuję się jak przestępca. Gdy dzwonię zamówić pizzę wciąż się jąkam. I chyba taka moja rola, żeby ten popcorn z paczki za każdym razem przypalać w mikrofalówce. A jest jedna fajna sprawa – mam 21 lat i ani jednej zmarszczki!
16 komentarzy
Katsuumi
19 marca 2015 at 20:16Lubię takie podejście! Ja tez nie czuje, abym z wiekiem „mocno” sie zmieniala – ale to chyba dobrze ;)
szczeroszczerzy
19 marca 2015 at 20:36Powiem szczerze, że to nie hejt, bo nie mam zamiaru pisać nieszczerych opinii mających na celu tylko obrazić. Subiektywnie uważam, że piszesz strasznie sztywno… wszystko musi byc takie równe, prostolinijne i wyidealizowane w twoich tekstach. To bardzo męcząca maniera na twoim blogu i może Cię to kompletnie nie interesować, ale serio czyta się to jak podręcznik, a nie jak luźne, lifestylowe teksty do tkz kawy. Nie wiem czy chcesz być blogerką z kijem w tyłku, ale trochę więcej luzu :) Nie wszystko musi być pedantyczne i proste, a mimo że kij ma dwa końce można wyjść z poza schematu.
Pozdrawiam.
Fiorka
19 marca 2015 at 21:53Hej, Szczeroszczerzy! Dzięki za opinię! Każda krytyka jest fajna, jeśli nie jest bezpodstawna, prawda? Wezmę pod uwagę Twoje rady przy pisaniu następnego posta :)
w PsychoŚwiecie
20 marca 2015 at 09:23W wieku 21 lat chyba tych zmarszczek jeszcze nie ma, u Nas nie było! ;) Zmieni się za to już w wieku 23, kiedy pierwsze zaczyna się dostrzegać, niestety. Ale tutaj już jestem klasycznym polaczkiem i narzekam. Nie wolno!
Najważniejsze jest podejście do życia i dystans do samego siebie. Zawsze podziwiałam panie po 60 r.ż. ,które tryskały energią oraz humorem. Cieszyły się życiem. Taka będę, ot co!
Karolina
20 marca 2015 at 09:54Skąd ja to znam kochana… No i przepraszam, że wcześniej nie złożyłam Ci życzeń… Dlatego szczerze i z całego serca dużo zdrówka kochana Ci życzę, samych sukcesów, spełnionych marzeń i uśmiechu :* I niech blog wzbija się jak najwyżej :D
Fiorka
20 marca 2015 at 13:04Dziękuję, kochana! :*
SherryDouble
20 marca 2015 at 15:53Podoba mi się twój blog z wyglądu i przede wszystkim również z treści. To dobrze, że snujesz takie refleksje na różne tematy, chociaż ja pewnie jeszcze się na tym nie znam, w końcu mam dopiero 14 lat…
Anonim
20 marca 2015 at 20:45Wspaniale mi się czyta ten post, piszesz w taki sposób, że aż się chcę czytać i czytać – super! ;)
Anonim
20 marca 2015 at 22:18Ja mam 22 lata i też nie mam ani jednej zmarszczki!
Poprawiłaś mi humor!
Super tekst!
Raffaele
25 maja 2015 at 14:44zbyszekWitam.Jestem c5bconaty od 6 lat.Mam z c5bconc485 cc3b3rkc499 ktc3b3ra ma 5 lat.Bardzo chciac582bym miec487 jeszcze 1 dzkceio,ale c5bcona nie chce wyjc485c487 spirali.Co mam zrobic487 aby udac582o mi sic499 czy jest jakac59b metoda na to zby mimo wkc582adki zaszc582a w cic485c5bce i nie poronic582a.Wiem c5bce kiedy dowie sic499 o cic485c5bcy na 100% nie usunie jej.Bardzo proszc499 o radc499 jak mam sic499 pozbyc487 u niej tej spirali?
Vianey Gutiérrez
24 marca 2015 at 19:22You have an amazing blog <3 Love it!
Kisses from Mexico!
Vianey
POPPY MIAU
26 marca 2015 at 09:32No proszę jaki przepiękny post! Takich blogerów nam w tej całej blogsferze brakuje, bo jest ich po prostu mało :<
Ja dostałam lekkiej depresji przy skoczeniu 19 lat, no bo wiesz to już taki półmetek, potem zacznie się prawdziwe dorosłe życie, studia, załatwianie wszystkich ważnych spraw w różnych dziwnych urzędach i wgl..
POPPY MIAU
26 marca 2015 at 17:22Cieszę się :)
Aduś
26 marca 2015 at 20:25Starość nie radość, jak będziesz miała 26 tak jak ja inaczej będziesz mówiła :)
Alicja
20 kwietnia 2015 at 15:57A ja przebudziłam się w dniu 21 urodzin i odkryłam pierwsze trzy siwe włosy. A jak skończyłam w styczniu 23, to spojrzałam na wyraźne linie na czole i wiązki wokół oczu.
I nie pomaga, że to od śmiechu.
Czasami przeraża mnie wizja starości. Kiedyś wydawała się bardziej odległa.
Fiorka
21 kwietnia 2015 at 11:39Niestety czas za szybko płynie…