Miałam o tym nie pisać. Planowałam być silna i motywować do działania, bo stało się to ostatnio cholernie modne. Miałam pisać o zmianach na lepsze i o tym, jak zorganizować sobie życie, by być szczęśliwym. Miałam publikować zdjęcia obiadu składającego się z trzech zielonych ziarenek groszku i niewielkiego kawałka kurczaka (broń Boże z panierką!) i udowadniać, że smaczne i można się najeść. Ale ja nie umiem w motywacje i organizacje. Ja się tak nie bawię. Raz, dwa, trzy, wypadam z głupiej gry. Czy jakoś tak to szło…
Nie dam rady w motywację, więc będę w słabości
Całe życie wydawało mi się, że takim wrażliwcem, co to pociąga nosem przy każdym wspomnieniu z dzieciństwa jestem po babci. Ale ta z kolei uświadomiła mnie, że to dziadek wzruszał się dość często. Kto by pomyślał! Chłop jak dąb, po wojsku i do tego z tatuażem, a łezka kapie przy byle wspomnieniu. Tak więc winnego już mamy. Nie musicie przyciskać mnie do ściany, macać od góry do dołu w poszukiwaniu dowodów, straszyć więzieniem czy, co gorsza, zakazem słodyczy. Od razu przyznaję, że jestem najbardziej płaczliwą osobą na świecie. Gdy tylko jest we mnie zbyt dużo emocji, zaczynają cieknąć mi po policzkach łzy, zostawiając po sobie dwie wielkie bruzdy po tuszu. Nieważne, czy jestem szczęśliwa czy po prostu zbliża się wielkimi krokami mój przyjaciel PMS.
Ostatnio na przykład wzruszył mnie kudłaty Zbigniew Wodecki. Śpiewał sobie o tym balkonie pełnym pnących róż, o tej dziewczynie z warkoczami i uliczkach, do których lubił wracać. I gdy tylko wyobraziłam sobie młodego Zbysia z tymi jego skrzypcami przyczajonego pod balkonem, zrobiło mi się smutno i poryczałam się jak głupia. Chwilę potem na poprawę humoru obejrzałam kilka odcinków Shameless, nowy tutorial na kanale Magdy z bloga My Pink Plum i szłam po coś słodkiego do kuchni, gdy mały palec u prawej nogi spotkał się z szafką nocną (na samo wspomnienie się krzywię) i znalazłam kolejny powód, by sobie popłakać.
Bo my beksy tak mamy
Ryczymy przy starych piosenkach, przy zachodach słońca, pożegnaniach i na myśl o najlepszych chwilach w życiu. Czasem wstajemy z gorszym humorem i chęcią przeleżenia całego dnia w łóżku. Czasem odbijamy czarne ślady po mokrym od łez tuszu na ulubionej koszulce chłopaka, a czasem zasmarkamy poduszkę i trzeba prać. Ale tak naprawdę jesteśmy najfajniejszymi istotami pod słońcem, które w gorszych chwilach powinno się pocałowywać i psytulać! Porządnie przytulać!
Beksy wszystkich narodowości – łączmy się!
Najlepiej na moim instagramie, gdzie bywam o wiele częściej niż na facebooku! :)
10 komentarzy
Ewelina foto
9 września 2016 at 16:07Kurczę, normalnie Cię kocham za ten wpis !
Też należę do tego typu ludzi i coraz częściej jestem wdzięczna za tą wrażliwość :)
Lili
10 września 2016 at 08:39Niestety wrażliwość u ludzi zanika. Łatwo można to dostrzec w tekstach piosenek, w dialogach paradokumentalnych seriali, których nazwy wstyd wymawiać i w ogólnej postawie prezentowanej przez popkulturę.
Jednak 'mam tak samo jak Ty’ ;) Płaczę na wszystkim, gdy widzę zbłąkanego pieska na ulicy, gdy słyszę muzykę do Bonda, nawet na reportażach o invitro, masakra. Ale to się ceni, nas jest mało. ;)
Dobry wpis! Pozrowionka :*
Joanna Julia Sokołowska
12 września 2016 at 15:25Łączę się! :P
Iwona Kmita
19 września 2017 at 13:48Też jestem wrażliwcem a raczej przewrażliwcem. I łzy mam na podorędziu. Ale jakoś ostatnio udaje mi się powstrzymywać emocje i chęć do płaczu. Może na starość dojrzewam?
Karolina Niedziela - Kasiarz
25 września 2017 at 16:11Ja w sumie nie jestem pewna czy jestem super wrażliwa czy tylko wrażliwa. Dużo płacze i się wzruszam ale są takie chwile że tylko ja nie płacze…? :)
Małgosia Lewicka
25 września 2017 at 16:42Właśnie! może jesteśmy wysokowrażliwcami :)
Ale to ma też swoje plusy ;)
Blogierka
26 września 2017 at 01:18Ja też nie umiem w organizację i motywację a beczę i wzruszam się notorycznie :).
Malwina Z
19 października 2017 at 11:49bardzo fajny wpis, będe tu wracać:)
Daria
19 października 2017 at 12:03Motywacja i organizacja jest spoko, ale… Obecnie jest tego tak dużo, że człowiekowi robi się słabo. Kreujemy się na super, hiper, idealnych, co wcale nie jest takie dobre. Wydaje mi się, że negatywne skutki takiego postępowania odczujemy tak naprawdę dopiero za kilka, kilkanaście lat…
A co do bycia beksą – na co dzień nie jestem. Nie wzruszają mnie filmy, nie potrafię popłakać się na książce. Ale cierpię na przeczulicę, co powoduje, że… Mimo bycia dorosłą płaczę jak dziecko na badaniach, zwłaszcza na pobieraniu krwi. No boli mnie to jak cholera i tyle.
doczesne.pl
19 października 2017 at 13:22Czy te łzy przekładają się również na sposób postrzegania świata?