O matko, to już kwiecień?! Kiedy to minęło? A ja dopiero dziś się tu pojawiam!
Wciąż mam wrażenie, że jeszcze wczoraj były ferie i przed chwilą wróciłam z czterodniowej podróży do Moskwy i na Krym, a tu mamy już początek kwietnia. To zdecydowanie wina tego śniegu, który – jak na złość – jeszcze parę dni temu nie chciał się roztopić. A pierwszy dzień wiosny przecież już za nami. Dobrze, że chociaż mam na co zgonić :) Hej, Wiosno! Dobrze, że już jesteś!
Dziś mam dla Was moich kosmetycznych ulubieńców marca, no i trochę lutego. Jest ich pięć i każdego używam regularnie i raczej na pewno szybko nie wymienię. Przychodzę do Was z produktami dostępnymi w drogeriach, tymi z wyższych półek, jak i niższych. Choć ostatnio wydaje mi się, że im wyższa cena tym lepszy produkt, to mimo to mam w swojej kosmetyczce kilka tanich perełek, które skradły moje serce i są w takich cenach, że każda z Was naprawdę powinna je sprawdzić!
Orphica | Odżywka do rzęs Realash
Mój numer jeden wśród marcowych ulubieńców. Odżywkę miałam okazję testować przy współpracy z marką Orphica. Początkowo nie podchodziłam do niej z wielkimi nadziejami. Używałam już kilku takich produktów i na efekt trzeba było sporo czekać, a finalnie nie był on też jakiś zadowalający.
Wiecie za co polubiłam tę odżywkę? Za działanie, mimo niesystematyczności z mojej strony. Tak już mam, że często zapominam nałożyć piankę na włosy przed wysuszeniem i tak było również z aplikowaniem Realash po zmyciu makijażu. Cztery dni ją nakładałam, a piątego zapominałam. Moja kuracja trwała ponad miesiąc. I co z tego wyszło?
Zniszczone od pocierania rzęsy przestały się kruszyć. Trochę urosły i – co najważniejsze – zagęściły się. Choć nadal są naturalnie jasne to bez tuszu stały się bardziej widoczne. Mogłabym wypisać jeszcze kilka plusów jej stosowania, ale chyba najlepiej będzie pokazać zdjęcie przed i po :) Dajcie znać, co o tym myślicie!
Wibo | Pomada do brwi
Dokładnie pamiętam całą drogę zmian dotyczących moich brwi. Zaczęło się od skubania ich raz na jakiś czas, bo wydawało mi się, że to cholernie boli. Gdy po pewnym przestałam cokolwiek czuć przy regulacji, zaczęłam podkreślać je brązową kredką, ale tylko gdzie nigdzie, aby nie przesadzić. Potem naszła moda na mocne brwi z idealnym konturem, do której nie mogłam się przekonać i trwałam dzielnie przy brązowym cieniu do powiek, którego najczęściej zapominałam użyć i na zdjęciach moje jasne brwi ginęły. A potem na jednym z kanałów kosmetycznych na youtube’ie usłyszałam o niej – brązowej pomadzie z Wibo.
Po kilku miesiącach używania mogę śmiało wymienić jej plusy – zachwyca ceną (23zł), jest dość miękka i ładnie się rozprowadza oraz do opakowania dołączony jest niewielki pędzelek, który idealnie mi wystarcza. Minusy? Brzydko pachnie, ale tylko wtedy, gdy przykładamy do nosa.
Choć początkowo używałam tej w kolorze soft brown to nie tak dawno temu wyszedł kolor blonde, na którego od razu się przerzuciłam i który zdecydowanie bardziej pasje do moich blond włosów.
Felicea | Pomadka nr 24
Choć na temat mojego pierwszego spotkania z naturalnymi kosmetykami będzie oddzielny post, to i tak postanowiłam przedstawić Wam jednego z moich ulubieńców do codziennego makijażu.
Poznajcie pomadkę od Felicea – w moim ulubionym kolorze i o świetnej konsystencji. Choć brzmi to jak reklama podczas telezakupów to taka jest prawda. Aż ciężko uwierzyć, że należy do grona „tych zdrowszych”, bo nie odbiega ani trochę od tych napełnionych chemicznymi ulepszaczami.
Mój ulubieniec to kolor 24 – typowy nudziak, który chyba na każdych ustach wygląda dobrze. Niestety zdjęcie nie oddaje jej koloru – to chyba kwestia różowych dodatków, przy których pomadka wygląda na czerwoną. Jeśli obserwujecie mnie na instagramie to pomadka pojawia się ostatnio dość często na moich ustach, np. w TYM poście.
Loreal | Infallible 24H – Matte
Jestem trochę skąpym człowiekiem i często szkoda mi pieniędzy na drogie kosmetyki, które mogą się nie sprawdzić. Do takich kosmetyków należą przede wszystkim podkłady. Parę razy zdecydowałam się na coś z wyższej półki zachęcona przez panie w sklepie, a potem te produkty okazywały się bublami, które zbyt szybko ścierają się z twarzy, ciemnieją i tym podobne. Dlatego coraz chętniej szukam dobrych podkładów w niższych cenach i tym sposobem do mojej kosmetyczki trafił podkład Loreal Infallible.
Kupiony na szybko w kryzysowej sytuacji, gdy okazało się, że muszę wyjechać, a poprzedni się kończy. Plusy? Ładnie kryje, nie ściera się i nie podkreśla suchych skórek (jak ja tego nienawidzę!). I najważniejsze – nie ciemnieje! Kosztuje około 30zł, ale często można go złapać na promocji. Jedynym minusem jest dla mnie opakowanie, z którego produkt trzeba wycisnąć. Te z pompką są zdecydowanie wygodniejsze, ale przy takiej cenie nie narzekam.
Ja używam tego w kolorze 11 Vanilla i przyznam, że dla mnie mógłby być lekko jaśniejszy, ale nadchodzi lato, więc za chwilę będzie idealny. Gdy się skończy, pewnie zdecyduję się na kolejną tubkę i na pewno znajdzie w kosmetyczce podczas kolejnej podróży.
Urban Decay | Paleta Naked Heat
Wiem, ta paletka nie jest żadną nowością, ale do mnie trafiła dopiero w urodziny. Przy ulubieńcach grudniowych i paletce Kat Von D pisałam Wam, że kocham brązy na oczach i taka jest prawda. Mój codzienny makijaż składa się z dwóch kolorów – beżu i brązu. Dlatego ta paletka od Urban Decay ogromnie skradła moje serce! Zrezygnowałam z zimnych brązów na rzecz tych pięknych ciepłych odcieni, które idealnie zgrywają się z moim zielonym okiem.
Bywam wariatem i często mam ochotę nałożyć na oko wszystkie cienie na raz, bo ciężko zdecydować się na ten jeden. Na tę chwilę moje ulubione kolory to piąty i szósty od lewej oraz trzy ostatnie.
Jeśli będziecie w Sephorze, koniecznie pomacajcie tę paletkę – na pewno się zakochacie. Cienie mają świetną pigmentację, ładnie się rozcierają i są naprawdę trwałe. Ogromnym plusem dla mnie jest dobór kolorów – wszystkie ze sobą ładnie wyglądają. Do paletki dołączony jest również dobry pędzelek, którego używam do blendowania. Oczywiście produkt ma również minusy – opakowanie jest dość grube i ciężkie, a cena dość wysoka (239zł).
Czy kupiłabym produkt, gdybym nie dostała go w prezencie? Tak! Pewnie czekałabym na jakąś promocję, ale jakość cieni i ich kolorystyka idealnie trafiają w mój gust.
A więc tak wyglądają moi kosmetyczni ulubieńcy marca ♥ Kochane! Czy używałyście któregoś z tych produktów? Jestem niesamowicie ciekawa Waszej opinii! A może znacie jakieś zamienniki? Chętnie przetestuję coś nowego z Waszego polecenia :)
1 komentarz
Magdalena Plak
15 kwietnia 2018 at 18:29Najbardziej kocham kolory tej Paletki!