Marzenia się spełniają! I to nie byle jakie!
Po dwóch miesiącach przychodzę do Was z relacją z najlepszej podróży w moim życiu! Jeśli obserwujesz mnie na Instagramie, pewnie już wiesz, że nie tak dawno temu spełniłam jedno z najważniejszych marzeń w moim życiu. Mowa oczywiście o podróży do Stanów Zjednoczonych. Spamowałam zdjęciami na instagramowym profilu i InstaStory za co bardzo przepraszam. Albo wiesz co? Nie, nie przepraszam, bo było naprawdę cudownie! Ale więcej opowiem Ci za chwilę :) Dostałam od Was dziesiątki przemiłych wiadomości na temat mojej podróży, więc postanowiłam zebrać do kupy wszystkie zrobione zdjęcia i zebrane informacje i udostępnić je tutaj. Większość zdjęć robiłam telefonem ze względu na spory ciężar aparatu, który nie pozwoliłby mi na zwiedzanie Nowego Jorku metrem czy na spacerowanie po Los Angeles. Dlatego mam nadzieję, że nie uciekniesz stąd widząc nieostre czy zaszumione zdjęcia, tylko uda Ci się złapać klimat odwiedzanych przeze mnie miejsc i znaleźć w nich inspirację do ich odwiedzenia w przyszłości.
Pierwszy przystanek – JFK i Queens!
Nowy Jork – to tu rozpoczęliśmy swoją trzytygodniową podróż i to właśnie to miasto chciałabym Ci dziś pokazać. Do Nowego Jorku dolecieliśmy koło 20:30, czyli po słońcu nie było żadnego śladu. Na szczęście dzięki miejscom w klasie premium po 9-godzinnym locie nie czuliśmy zmęczenia. Dzięki temu wiedzieliśmy, że tego dnia jeszcze pójdziemy zobaczyć miasto. Pierwsze wrażenie po wyjściu z terminala? Lekkie rozczarowanie. Podróż z lotniska JFK do hotelu w Queens mnie przeraziła. Zero wysokich wieżowców, zero dźwięków, które słyszy się w filmach i zero klimatu. Dopiero, gdy wysiedliśmy z taksówki przy hotelu, moim oczom ukazały się ogromne wieżowce, a gdzieś w tle słychać było syrenę jadącej karetki. Brakowało jeszcze kamienic ze schodkami przeciwpożarowymi, budki z bajglami gdzieś przy ulicy i tłumu ludzi przechodzącego na czerwonym świetle, ale już zaczynałam czuć ten klimat, na którym tak bardzo mi zależało. Witaj, Nowy Jorku!
Times Square
Pierwsze miejsce z mojej listy „must see”, które udało się zobaczyć jeszcze w dniu przylotu do NYC. Wierz mi lub nie, ale te wszystkie billboardy i neony rażące w oczy z otaczających Cię wieżowców robią niesamowite wrażenie! I Ci ludzie, i czerwone schody, i ogromna reklama Stranger Things, i pizza na kawałki kupiona w jakimś barze, i Broadway, który minęliśmy w drodze do metra. Aż żałuję, że z braku czasu nie udało nam się ponownie wrócić w to miejsce przed wylotem.
Koniecznie zerknij na mój kilkusekundowy filmik!
One World Observatory
To właśnie po wstawieniu zdjęć z tego miejsca zasypialiście mnie prywatnymi wiadomościami na Instagramie. Nowy Jork z góry robi wrażenie, prawda? 102 piętro! Na żywo wszystko wygląda dwa razy piękniej, naprawdę! W tym miejscu jest już tyle wysokich budynków, a jeszcze drugie tyle się buduje, dlatego chętnie kiedyś tam wrócę, by móc zrobić identyczne zdjęcia i porównać, jak miasto się zmieniło. I jeszcze chętniej przejadę się windą, która w 45 sekund pokonuje ponad sto pięter, wyświetlając świetne animacje na ekranach umieszczonych na ścianach windy.
Za ten cudowny widok niestety trzeba zapłacić. My kupiliśmy sobie City Pass – kartę, która umożliwia darmowy wstęp do wielu atrakcji, które akurat chcieliśmy zobaczyć. Sama karta miejska kosztuje około 120 dolarów (plus tax) za osobę. Gdy zechcesz samemu kupić wejściówki do miejsc, które Cię interesują, wyjdzie dużo drożej. Z tego, co pamiętam, City Pass pozwala na zwiedzenie dziewięciu atrakcji, z których możesz wybrać sześć.
Budynek One World Observatory powstał w miejscu biurowców WTC zniszczonych w wyniku zamachu z 11 września 2001 roku.
Most Brookliński
Och, on naprawdę wygląda tak jak w filmach! Jest ogromny, pod miejscem dla pieszych jeżdżą auta i z niego jest niesamowity widok na Manhattan. Może jestem niepoprawną romantyczką, ale chciałabym codziennie chodzić tamtędy do pracy ze słuchawkami w uszach, patrzeć na tych wszystkich otaczających mnie ludzi i podziwiać widok na miasto. Spore wrażenie robi na mnie również sam fakt, że został zbudowany ponad sto lat temu (1883r.).
Mnie nie udało się zrobić fajnych zdjęć z tego mostu, bo akurat było na nim mnóstwo ludzi. Ale następnym razem wybiorę się tam bardzo wcześnie, by móc zrobić zdjęcia jak z najlepszych instagramowych profili! I koniecznie wpadnę też na zachód słońca, bo tym razem go przegapiłam.
Nowy Jork bez mostu brooklińskiego to nie Nowy Jork! Zgadzacie się? ↓
Statua Wolności
Jeśli zadowala Cię widok Statuy (czy Statuły?) Wolności z daleka to spokojnie możesz odpuścić sobie wycieczkę statkiem. Bo po pierwsze: nowojorska Statua z bliska robi super wrażenie, ale trochę szkoda czasu na całą wyprawę. W tym czasie możesz zwiedzić inne atrakcje czy po prostu przespacerować się po Central Parku lub poszukać kultowych miejsc z filmów. Po drugie: na statku możesz trafić na grupę dzieciaków, które będą się darły, więc podróż nie będzie przyjemna. I po trzecie: przy każdej próbie wyjścia na zewnętrzny pokład będziesz walczyć z wiatrem o drzwi, a trzyminutowe podziwianie widoków na zewnątrz skończy się spędzeniem kolejnego dnia w łóżku. Oczywiście mowa tu o wycieczce w listopadzie, bo pewnie latem jest cudownie :)
Największym plusem całej wycieczki statkiem jest powrót w stronę lądu. Niesamowity widok na Manhattan robi wrażenie! Dla niego można zaryzykować wyjście na pokład i podziwianie go z cieknącymi gilami z zimna.
Moim marzeniem jest wynajęcie małego helikopterka i obejrzenie Statuy Wolności z góry wraz z całym Manhattanem w tle. Może kiedyś się uda!
Flatiron Building
Jeden z najbardziej niesamowitych budynków, które miałam okazję w życiu oglądać! Na pewno go kojarzysz, bo pojawia się w połowie filmów kręconych w Nowym Jorku. Mimo szarej i deszczowej pogody, na żywo zrobił ogromne wrażenie!
I te tłumy ludzi, i złoty zegar widoczny na zdjęciu, i żółte taksówki, i klaksony, i przejeżdżająca w tle karetka, i sklepy. Wszystko to zebrane do kupy w jednym miejscu tworzy naprawdę cudowny klimat jak z najlepszych filmów. Aż chciałoby się tak wrócić teraz, zaraz, już!
Manhattan Bridge
Na pewno kojarzycie ten most ze słynnych ujęć pomiędzy kamienicami, prawda? Przez turystów często mylony z Brooklyn Bridge. Nawet ja przez dłuższy czas myślałam, że to jest jeden i ten sam most, dopóki nie zapragnęłam zrobić sobie tego słynnego zdjęcia.
Jeśli chcesz mieć zdjęcie w tym stylu, musisz wiedzieć jedno – przygotuj się na tłumy ludzi dookoła i rząd samochodów. Teraz wiem, że aby zrobić perfekcyjne ujęcie, trzeba albo usunąć ludzi i auta w photoshopie, albo przyjechać zaraz po wschodzie słońca. Tylko czy aby na pewno jest to tego warte? :)
Mnie nie udało się zrobić fajnego zdjęcia. Brzydki bus w tle, Azjaci dookoła i okropna pogoda pokrzyżowały moje plany. Ale przy kolejnej wizycie w Nowym Jorku na pewno znów się tam wybiorę!
Widok z Empire State Building
Najbardziej charakterystyczny budynek Nowego Jorku.
Ogromnym plusem miejsca jest fakt, że z Empire State możesz zobaczyć Nowy Jork bez oddzielającej Cię szyby, co wkurzało mnie przy robieniu zdjęć z One World Observatory. Teraz, gdy od podróży do USA minęło już ponad dwa miesiące, najchętniej wracam właśnie do tych zdjęć z Empire State i gapię się na dachy budynków, jak gdybym mogła dostrzec tam coś niezwykłego. Jestem wariatką – to jest pewne :) Zresztą poza widokiem, sam budynek w środku też robi wrażenie.
Oglądając amerykańskie filmy kręcone w Nowym Jorku, już jako dziecko marzyłam, by odwiedzić to miasto i znaleźć się „w tym duuużym budynku”. Empire State to moje must see na liście rzeczy, które koniecznie trzeba choć raz zobaczyć będąc w NYC.
Nowojorska Biblioteka Publiczna
Ależ ja mam słabość do takich budynków! On wygląda dokładnie tak jak w filmach – cały biały, w środku trochę przypomina Hogwart, a gdy patrzysz na drewniane stoły i półki to zaczynasz zastanawiać się, ile wybitnych osób korzystało z tych książek. Jest klimat!
Przed wejściem przechodzisz podobną kontrolę jak na lotnisku. Trzeba otworzyć torbę i przejść przez wykrywacz. U nas poza lotniskiem nigdzie aż tak Cię nie sprawdzają, a tam nawet w muzeum czy bibliotece dbają o bezpieczeństwo. I byłabym tym nawet zachwycona, gdyby nie fakt, że trzeba stać w kolejce. Jak ja nienawidzę kolejek!
Grand Central Station
To chyba najbardziej znany dworzec na świecie! Choć widziałam go w niejednym filmie, to najbardziej w głowie utkwił mi dzięki serialowi Plotkara. A Wam? Kolejny budynek robiący na mnie niesamowite wrażenie! Ludzie, tablice informacyjne w starym stylu, wielkie okna i ogromna amerykańska flaga rzucająca się w oczy, gdy tylko przekroczysz próg dworca. Wszyscy się gdzieś śpieszą, ktoś strzela zdjęcie, ktoś kucnął na środku i wiąże buta, a jeszcze ktoś inny stoi i na coś czeka – tak zapamiętałam to miejsce.
I to właśnie tam spotkała mnie niesamowicie miła sytuacja. Pierwszy raz w życiu ktoś do mnie podszedł i z uśmiechem na ustach powiedział „Hej, świetne masz buty! Gdzie je kupiłaś?”. Oczywiście po angielsku :) Nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że tym kimś był ciemnoskóry chłopak, a moje buty były różowe. I wiesz co? Do końca wyjazdu dumnie patrzyłam na swoje buty, a dziewczyna komplementująca je w jednym ze sklepów w Los Angeles jeszcze bardziej zachęciła mnie, by ciągle je nosić.
Nasza lista miejsc do zwiedzenia była długa. Wielu punktów nie udało się zobaczyć, np. Central Parku czy widoku o zachodzie słońca z Top of the rock. Niespodziewanie rozłożyła nas choroba i cały jeden dzień przeleżeliśmy w łóżku. Ale nie żałujemy! Przynajmniej mamy po co tam wracać!
Chyba znalazłam swoje miejsce na Ziemi!
Ale muszę Ci się do czegoś przyznać. Choć zwiedziłam już kilka pięknych państw, to właśnie w Nowym Jorku poczułam, że urodziłam się w złym miejscu. Od razu pokochałam to miasto, tych śpieszących się ludzi i hałas dookoła. Jako fotograf miałabym tyle miejsc pod sesje, których tu w Polsce czasem mi brakuje. Trzeba być po prostu mną, by zachwycać się drabinką przeciwpożarową przy starej kamienicy, dźwiękiem straży pożarnej i klaksonów samochodowych czy po prostu studzienką, z której wydobywa się para (jak w filmach!). I gdy słyszę, że ktoś nie lubi Nowego Jorku właśnie przez ten szum czy ogromne korki to aż mi się żal robi, bo ja właśnie to najbardziej lubię.
Zawsze marzyłam, by polecieć do Nowego Jorku jesienią, gdy wszystko będzie pomarańczowe i koniecznie poczuć tę atmosferę podczas Halloween. Przylecieliśmy 6 listopada, czyli parę dni po Halloween, ale jeszcze gdzieniegdzie były pozawieszane pajęczyny i różnego rodzaju ozdoby. A żółte drzewa? Mało, ale przecież jeszcze kiedyś tu wrócę :)
11 komentarzy
Angelika
9 stycznia 2018 at 22:28❤️❤️❤️❤️
Fiorka
10 stycznia 2018 at 12:25<3
Kasia
9 stycznia 2018 at 22:33Ale Ci zazdroszczę!
Moim marzeniem jest zwiedzić Stany!
A zdjecia jak zwykle piękne i nie ważne ze zrobione telefonem :)
szpinakowa
19 września 2019 at 23:58Nie zorientowałem się że to smartfonem. Faktycznie!
Stany Zjednoczone są fajne, ale trzeba uważać na siebie bo jest dużo podejrzanych osób złodziei, mafiozów itd. Najgorsze Chicago i Detroit chyba.
Hanna
10 stycznia 2018 at 18:46Wow, wspaniale zdjęcia i niesamowita relacja :) Zawsze chciałam zobaczyć Nowy Jork, ale po Twoim wpisie podskoczył co najmniej o kilka oczek na mojej liście miejsc do zobaczenia :)
Asia
10 stycznia 2018 at 18:48Wspaniałe miejsce. Piękne zdjęcia!
Adam Damian
10 stycznia 2018 at 21:42Mega fotki. Super. Warte każdych pieniędzy. Zazdroszczę.
Time For Wax
18 stycznia 2018 at 23:51Absolutnie nie przepraszaj za taką ilość zdjęć, bo ogląda się je niesamowicie przyjemnie! :) Marzenia warto spełniać, więc życzymy, aby udało Ci się wrócić do Nowego Jorku przed samym Halloween i aby cało miasto było wtedy pomarańczowo-żółte. :)
V
15 lutego 2018 at 19:26Superowo wszystko opisane. A zdjęcia wyglądają na bardzo profesjonalne. Tworzysz fantastyczny klimat a czytanie Twojegu blogu to dla nas wielka przyjemność. Czekamy na następny reportaż !!
Julia Kowalska
23 marca 2018 at 22:58Świetny post, Fiorka! <3
Zdrowe-zycie.com.pl
26 lipca 2019 at 04:43Wygląda rewelacyjnie. Ciekawe, czy tam ma ktoś życie oprócz pracy xD